11 maja w chylońskiej świątyni pw. Św. Jana Chrzciciela odbył się pierwszy z dwóch koncertów związanych z 100. rocznicą odzyskania niepodległości „Nie ma Kaszub bez Polonii”. Wystąpiły dwa chóry: Gdyński Chór Kameralny oraz Dzwon Kaszubski pod dyrekcją Piotra Klemenskiego, które zaprezentowały blisko dwadzieścia utworów patriotycznych – dawnych i współczesnych. Koncert podzielono na kilka bloków – pierwszy, dotyczący okresu I wojny światowej, drugi – pieśni kaszubskich – Jana Trepczyka i Hieronima Derdowskiego, trzeci – związany tematycznie z II wojną światową oraz ostatni – prezentujący piękne, muzyczne interpretacje utworów poetyckich Cypriana Kamila Norwida, Wisławy Szymborskiej oraz św. Jana Pawła II. Koncert poprowadziła członkini Dzwonu Kaszubskiego – Izabela Straczewska, która w bardzo ciekawy, zwięzły sposób przybliżyła historię kompozytorów i prezentowanych utworów. W trakcie koncertu miał także miejsce wykład Andrzeja Buslera – prezesa ZKP Gdynia, przybliżający tło historyczne 1918–1920 na Pomorzu.
Na uwagę zasługuje występ Dzwonu Kaszubskiego w nowej odsłonie, do składu męskiego doszło kilka pań. Jest budującym fakt, że ten niezwykle zasłużony Chór z Chyloni zaczyna odradzać się w nowej odsłonie. Z utworów zaprezentowanych przez „Dzwon” najpiękniej tego wieczoru wybrzmiała pieśń Jana Trepczyka – Mòja chëcz”.
„Gdyński Chór Kameralny”, mimo młodego wieku (powstał w 2015 roku) jak zwykle wybrzmiał wspaniale, utrzymując wysoki poziom artystyczny. Szczególnie ciekawie zaprezentował muzyczne interpretacje trudnych utworów C.K. Norwida i Wisławy Szymborskiej. Daje się odczuć, że właśnie taki rodzaj repertuaru jest szczególnie bliski muzykom z „Kameralnego”.
Część pieśni chóry wykonały wspólnie, a niektóre muzycy odśpiewali wspólnie ze zgromadzoną publicznością. Na zakończenie muzycznego wieczoru, prowadząca koncert Izabela Straczewska zaprosiła na kolejną odsłonę projektu – 23 czerwca w Domu Rzemiosła w Gdyni. Muzykom podziękował proboszcz parafii – ks. Kanonik Wojciech Kozłowski. Koncert zakończono wspólnym odśpiewaniem „Boże, coś Polskę”. Organizatorami koncertu byli: Fundacja „Żyjmy w harmonii”, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Oddział w Gdyni oraz Kaszubskie Forum Kultury. Patronat medialny nad koncertami objęły: Radio Gdańsk oraz TVP3.
Poniżej prezentujemy treść wykładu historycznego prezesa ZKP Gdynia Andrzeja Buslera odnoszącego się do lat 1918-1920 na Pomorzu:
Dzisiejsze spotkanie, dzisiejszy koncert poświęcony jest 100. rocznicy odzyskania niepodległości, które obchodzimy w tym roku. Patrząc z perspektywy historii Pomorza, z pewnością równie ważną rocznicę będziemy obchodzić za dwa lata – w 2020 roku, wówczas będziemy świętować powrót Macierzy nad polskie morze. Można zadać pytanie – czy ta data nie jest ważniejsza dla Pomorzan?
W historii wszystko ma swój porządek i z pewnością w dużym uproszczeniu można stwierdzić, że nie byłoby powrotu Polski, postanowieniami traktatu wersalskiego nad Bałtyk w 1920 roku, gdyby nie rok 1918, powrotu dość okaleczonego z niewielkim skrawkiem Pomorza oraz bez stołecznego miasta Pomorza Wschodniego – Gdańska. Te dwa lata, pomiędzy 1918 a 1920 nie są jednak martwe z perspektywy kaszubsko-pomorskiej. Przeglądając wspomnienia i pamiętniki znanych Pomorzan poprzedzające ten czas, czyli opisujące okres I wojny światowej m.in. Aleksandera Majkowskiego, Jana Karnowskiego, ks. Bolesława Makowskiego, ks. Józefa Dembieńskiego i ks. Władysława Łęgi, zauważamy jedną wspólną cechę – treści przepełnione są „myślą o niepodległej”, o odrodzeniu Rzeczypospolitej z nadzieją na obecność w niej Pomorza. Były to nadzieje mgliste, traktowane przez część Pomorzan i Wielkopolan, z którymi mieliśmy związki – jako wręcz nierealne. Te wyobrażenia wzrosły w 1917 roku w miarę słabnięcia Niemiec, chociaż z pewnością niewielu wówczas przypuszczało, że wojna światowa skończy się już za rok – i już za rok, czyli w 1918 roku Cesarstwo Niemieckie skapituluje, cesarz Wilhelm II abdykuje, a w Kilonii wybuchnie rewolucja. To silne państwo, pod którego zaborem Pomorze pozostawało od przeszło stu czterdziestu lat, w 1918 roku stało się słabe, stwarzając szansę powrotu Polski nad Bałtyk. Wówczas, na Pomorzu powstała ciekawa sytuacja – okres dwuwładzy. Formalnie, wspomniany region był dalej w granicach niemieckich. Powstawały jednak pierwsze Rady Ludowe strzegące ładu i porządku wobec postępującego upadku państwa niemieckiego. Znaczny udział mieli w tym Kaszubi. W naszych stronach, członkowie Rady Ludowej strzegli ogromnych kompleksów leśnych, z pewnością ich służba ustrzegła odradzające się państwo polskie od milionowych strat. Kaszubi brali także udział w sejmiku dzielnicowym w Poznaniu oraz obradach Komisariatu Polskiego w Gdańsku, na którego czele stanął Stefan Łaszewski – późniejszy wojewoda pomorski. Wśród części przywódców Rady Ludowej na powiat wejherowski na czele z Aleksandrem Majkowskim powstał pomysł powstania zbrojnego. W skali całego Pomorza, najbardziej zaawansowane działania przygotowawcze nastąpiły w powiatach kaszubskich. Te zabiegi zostały zniwelowane przez wspomnianego Stefana Łaszewskiego, który nie był zwolennikiem działania zbrojnego. Można by zapytać czy to pomorski pragmatyzm? Analizując tę decyzję, trzeba pamiętać, że Niemcy mimo przegranej wojny reprezentowali sporą siłę militarną. Ciężko dziś jednoznacznie stwierdzić czy powstanie pomorskie miałoby szansę powodzenia? Wiele wskazuje na to, że jednak niewielkie.
Wybuch rewolucji w Niemczech w 1918 roku obudził robotników także na naszych ziemiach. W północnej części Kaszub, mieście Pucku, powstała pierwsza Rada Robotnicza, w której dominowali Kaszubi. Jej organizatorami jest Jan Parchem – rybak ze Swarzewa oraz Adolf Grabowski i Antoni Budzisz. 10 listopada 1918 roku w Gdańsku powstała pierwsza Rada Żołnierska – w skład jej wydziału wykonawczego wchodzi Kaszuba – Edmund Jonas, w późniejszym czasie tak mocno związany w działalność kaszubską w Gdyni. W wielu miejscach Pomorza podobne rady żołnierskie zostają zdominowane przez Niemców. Ogromny wpływ na kształtowanie się polskiej myśli niepodległościowej mają powstałe w 1918 roku Polskie Rady Ludowe – miejscowe, parafialne i powiatowe. W tym miejscu trzeba wspomnieć o utworzeniu Naczelnej Rady Ludowej, czyli najwyższej reprezentacji Polaków w Rzeszy. Ten organ miał wybrać Polski Sejm Dzielnicowy, utworzony przez delegatów ze wszystkich skupisk polskich. Zaczyn tego projektu powstał w Poznaniu. Zwoływane wówczas wiece polskie wybierały w skali powiatów delegatów na Sejm Dzielnicowy. Wejherowska Rada zawiązała się na wiecu w Sopocie 30 listopada i liczyła 20 osób. Znaleźli się w niej m.in. Aleksander Majkowski (przewodniczący), inni młodokaszubi: Stefan Dąbrowski z Donimierza, Witold Kukowski z Kolibek oraz Marian Mokwa z Sopotu, księża Jan Dorszyński i Ludwik Rybka z Gdyni.
3 grudnia 1918 roku Aleksander Majkowski wraz z 7 osobową grupą z powiatu wejherowskiego uczestniczył w obradach Polskiego Sejmu Dzielnicowego. Z Prus Królewskich do prezydium weszli poseł Stefan Łaszewski, hrabina Potocka z Piątkowa i Szczepan Gracz z Lęborka. Jednym z podstawowych punktów programu politycznego było stanowisko, że o granicach zachodnich państwa polskiego stanowić będzie kongres pokojowy. W skład przeszło 80 osobowej Naczelnej Rady Ludowej z Prus Królewskich weszło 13 osób – m.in. dr Kazimierz Karasiewicz z Tucholi, dr Leon Janta-Połczyński z Wysokiej, Teofil Baniecki ze Zdrady koło Pucka. Wśród ich zastępców znalazł się Antoni Abraham wówczas z Oliwy. Sporą porażką dla Kaszubów był brak w tym gronie, lidera młodokaszubów – Aleksandra Majkowskiego, zwalczanego przez Wojciecha Korfantego ze Śląska i co ciekawe innego młodokaszubę Brunona Gabrylewicza z Kociewia. Był to cios zarówno dla Kaszubów, ale także poznaniaków, z którymi łączyły działaczy ziemi kaszubskiej dość silne związki. Być może zadziałał straszak separatyzmu kaszubskiego, albo dały znać o sobie osobiste animozje. Można zaryzykować tezę, że młodokaszubi nie mieścili się w ówczesnej układance politycznej działaczy endecji, która zdominowała skład Naczelnej Rady Ludowej. Tutaj trzeba dodać – endecji, która miała w dwudziestoleciu międzywojennym bardzo wysokie notowania na Pomorzu. Być może najtrudniej być prorokiem we własnym kraju.
Wspominając o kaszubskich powiatach warto przywołać pamięć o Strażach Ludowych powołanych do ochrony rodaków i mienia oraz oddziałach polskich żandarmów powołanych do strzeżenia ładu i porządku. To właśnie oni stanowili podstawę zawiązanej w tym czasie Organizacji Wojskowej Pomorza. Podstawę OWP stanowili działacze Sokoła, towarzystw wojackich oraz straży ludowych. Wówczas wyłoniły się wśród działaczy polskich dwie koncepcje walki o powrót do Macierzy.
Pierwsza z tych koncepcji – legalna – za pomocą działalności Naczelnej Rady Ludowej i jej gdańskiego podkomisariatu.
Druga – nielegalna – drogą powstania, które chciano wywołać, licząc na przybycie do Gdańska wojsk polskich z Francji pod dowództwem gen. Józefa Hallera. Warto wspomnieć, że druga z tez była popierana przez dr. Franciszka Kręckiego – młodokaszuby i działacza Podkomisariatu, stojącego na czele Organizacji Wojskowej Pomorza.
27 grudnia 1918 roku powstanie nie wybuchło na Pomorzu, lecz w Wielkopolsce. Wielu Pomorzan przedostawało się w Poznańskie, aby walczyć z zaborcą. W tym czasie wzmocniła się działalność Grenzschutzu oraz niemieckiej policji kryminalnej, skierowanej w propolskich działaczy. 3 stycznia 1919 roku rozkazem głównodowodzącego wojsk powstańczych w Wielkopolsce mjr. Stanisława Taczka, zaniechano walki zbrojnej na Pomorzu, co było konsekwencją rozsądnej i realnej polityki Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej. Mimo powstańczych wypadków w różnych częściach Pomorza, ogólnopomorskie powstanie nie wybuchło. Z ochotników–uciekinierów pomorskich do Wielkopolski utworzono specjalne formacje wojskowe – 4 pułki, w tym kaszubski, wchodzące w skład dywizji strzelców pomorskich pod dowództwem płk. Stanisława Skrzyńskiego.
Wiosną 1919 roku z różnych ziem polskich, których los ważył się na Konferencji Pokojowej w Wersalu wysłano do Paryża przedstawicieli z Prus Zachodnich – Kaszubów z Pomorza, na czele z Antonim Abrahamem. Wydarzenie to urosło przez dziesięciolecia do rangi legendy. Do Paryża dotarł Antoni Abraham wraz z Tomaszem Rogalą z Kościerzyny. Ich argumentem za polskością Pomorza były przywiezione roczniki „Gryfa” – pisma młodokaszubów, książki telefoniczne z Gdańska oraz co najważniejsze rezolucje mieszkańców polskich różnych miejscowości – rad ludowych, domagające się przyłączenia do Polski.
28 czerwca 1919 roku na mocy Traktatu Wersalskiego część Pomorza miała powrócić po przeszło stu latach w granice Polski. Ostatecznie stało się to po ratyfikacji traktatu przez wszystkie strony w styczniu 1920 roku. Stolica województwa pomorskiego, niejako zastępczo znalazła się w Toruniu. Gdańsk stał się Wolnym Miastem w zdecydowanej większości pod wpływami niemieckimi, dwadzieścia lat później w tym miejscu wybuchła II wojna światowa, a sprawa utworzenia korytarza pomorskiego pomiędzy Rzeszą a Prusami Wschodnimi stała się jednym z pretekstów ze strony niemieckiej do jej wybuchu.
Będąc w tym miejscu, na Chyloni i wspominając czasy związane z odrodzeniem niepodległości warto przywołać kilka znanych faktów i postaci chylońskich. Zacząć by trzeba od 1885 roku, kiedy to w Chyloni powstało Towarzystwo Czytelni Ludowych mające na celu szerzenie oświaty wśród ludności polskiej. Pierwszym bibliotekarzem został Antoni Bigot. W początkach XX wieku działalność osłabła by wzmóc się w latach I wojny światowej. Towarzystwo znów zaczęło działać, a bibliotekarzem został Leon Jasiński. W 1915 roku w Chyloni osiadł emerytowany proboszcz z Lutowa (pow. sępoleński) – ks. Aleksy Lesiński (1876‒1942) – aktywny działacz polskich towarzystw kulturalnych i naukowych. Ks. Lesiński aktywnie włączył się w działania zmierzające do powrotu Pomorza do Polski. Władze pruskie starając się utrudnić ten proces, rozlokowały na terenie Chyloni w 1918 roku, oddział marynarki wojennej. Według raportu władz niemieckich z początku 1919 roku Chylonia należała do najbardziej propolskich wsi w tej okolicy – głównymi agitatorami byli wspomniani wcześniej: ks. Aleksy Lesiński i Leon Jasiński. W 1918 roku w Chyloni powołano Polską Radę Ludową na czele z prezesem ks. Aleksym Lesińskim i sekretarzem Leonem Jasińskim. W jej skład weszli ponadto: Topik i Simon z Chyloni, Jakub Kujawa i Józef Pranga z Cisowej. Aktywnymi działaczami byli: Adam i Antoni Jasińscy. Polska Rada Ludowa wysunęła kandydaturę Antoniego Dopke na przyszłego polskiego wójta chylońskiego. Nastrój rodzimej ludności w stosunku do władz niemieckich był na tyle wrogi, że Niemcy zdecydowali się na aresztowanie: ks. Lesińskiego i Leona Jasińskiego. Pierwszym i jednocześnie ostatnim polskim sołtysem-wójtem chylońskim po I wojnie światowej był Antoni Jasiński.
Patrząc z perspektywy blisko stu lat i wspominając zarówno rok 1918 jak i 1920 trzeba dodać jeszcze jedno – obie daty są z pewnością niesłychanie ważne, ale ciężko ograniczać tę rocznicę i pojęcie niepodległości tylko do tych dwóch dat. Niepodległość trzeba najpierw zdobyć, później ją utrzymać i pielęgnować. Inny jest czas walki zbrojnej, inny odbudowy i wzrostu ojczyzny w czasie pokoju, zarówno tej małej – kaszubskiej, pomorskiej jak i tej wielkiej – polskiej.
Z wdzięcznością dla tych, którzy tę niepodległość wywalczyli, odbudowywali i tej niepodległości bronili – posłuchajmy dalszej części koncertu Gdyńskiego Chóru Kameralnego i Dzwonu Kaszubskiego.
Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie Państwo w naszej galerii.
Komentarze są wyłączone.